Prezydent nie ułaskawi Falenty. "Niech odpali to, co ma"
Przypomnijmy, że w ubiegły poniedziałek "Rzeczpospolita" ujawniła, iż biznesmen skazany w aferze taśmowej, Marek Falenta, wysłał list do prezydenta Andrzeja Dudy, grożąc ujawnieniem swoich mocodawców (pisze o środowisku PiS), jeśli nie zostanie ułaskawiony. Dwa dni później "Gazeta Wyborcza" opublikowała list Falenty wysłany do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, a w piątek na antenie Polsat News, szef kancelarii premiera Michał Dworczyk potwierdził, że podobny list dostał także premier Mateusz Morawiecki.
Dera zapewnił, że prezydent nie ułaskawi Marka Falenty. – Niech pan Falenta odpali to, co ma i zobaczymy, czy mówi prawdę. Sześć miesięcy temu mówił w wywiadzie, że mocodawcą był człowiek Tuska, teraz że od Kaczyńskiego. Widać, że to człowiek niewiarygodny. Być może jest to sprawa dla komisji śledczej, ale powoływanie jej w momencie, gdy kończy się kadencja Sejmu nie ma sensu. Poza tym, jeśli prawdą jest, że są w to zamieszane służby, komisja taka musiałby być tajna – powiedział w TVP1.
Minister w Kancelarii Prezydenta odniósł się też do zarzutów opozycji, że zapowiadany zakup samolotów F-35 jest za drogi i nie ma offsetu. –Jest to przełomowa wizyta również z tego względu, że wchodzimy do elity państw posiadających najnowocześniejszy sprzęt. Obecnie F-35 są u najbliższych sojuszników USA. Powinniśmy się z tego cieszyć. Na razie jest decyzja polityczna. Teraz rozpoczną się negocjacje co do ceny i offsetu – ocenił.
– Jeśli w wyniku wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w USA będziemy mieli stałą obecność wojsk amerykańskich na ziemiach polskich to jest to przełamanie traktatu paryskiego, w którym NATO zobowiązało się w stosunku do Rosji, że na flance wschodniej nie będzie stałych wojsk. Z państwa kategorii B w NATO, przeszliśmy do kategorii A, czyli tej najwyższej. To jest przełom – zaznaczył Dera.